Konkurs 1989

Fundacja pragnąc przypomnieć i upamiętnić wydarzenia roku 1989, które przyczyniły się do odzyskania przez Polskę suwerenności i do zmiany jej ustroju ogłosiła w lutym  2009 konkurs internetowy.

Konkurs skierowany był do zespołów rodzinnych lub sąsiedzkich złożonych  z trzech do pięciu osób, w tym co najmniej jednej osoby dorosłej. Konkurs przeznaczony jest dla osób mieszkających w gminach wiejskich i wiejsko-miejskich.

Pytania dotyczyły zarówno przełomu lat 1989/1990 w Polsce i w innych krajach, które w tym samym okresie zaczęły wychodzenie z komunizmu jak i okresu strajków latem 1980 i powstania Solidarności.

Konkurs składał się z dwóch etapów. W obu uczestnicy odpowiadali na pytania (test wielokrotnego wyboru) podane na stronie internetowej konkursu.

Oprócz tego, w drugim etapie zespoły mogły nadesłać relacje dotyczące wydarzeń 1989 w ich miejscowościach. Zebrano czterdzieści relacji. Większość z nich opublikowano na Witrynie Wiejskiej (dwie wybrane relacje publikujemy poniżej).

Do udziału w konkursie zarejestrowały się 182 zespoły (najczęściej 5 osobowe), 129 zespołów zakwalifikowało się do drugiej rundy, a 20 zostało laureatami. Laureaci przyjechali do Warszawy 4 czerwca by uczestniczyć w imprezie plenerowej pod hasłem: „Wyłącz system” przy Krakowskim Przedmieściu. Odbywały się tam happeningi, instalacje, wystawy i koncerty ulicznych artystów. Wcześniej, w Collegium Civitas odbyło się wręczenie nagród i dyplomów zwycięskim drużynom.

Zespół Franciszka Dendewicza
(Magdalena Bolibrzuch, Sławomir Chojnacki, Wojciech Dynysiuk, Piotr Podborączyński) 

Szybowice to największa wieś gminy Prudnik, w województwie opolskim. Przed dwudziestoma laty zamieszkiwało ją 1250 osób. Wydarzenia z roku 1989 znamy tylko z opowiadań, wywiadów i relacji naszych rodziców, dziadków i mieszkańców wsi Szybowice oraz analizy skąpych zapisków kronikarskich. Jesteśmy uczniami szkoły podstawowej, urodziliśmy się już w III RP w roku 1996 i 1997, a wydarzenia z 1989 r. poznaliśmy właśnie z ust bezpośrednich ich świadków.

Mieszkańcy Szybowic, wsi o bardzo antykomunistycznym nastawieniu, wsi, w której w latach 1948-1952 działała podziemna organizacja Krajowa Armia Podziemna (KAP) i której wielu członków zostało skazanych na kary śmierci i wieloletnie więzienia, z nadzieją przyjmowało zmiany dokonujące się za sprawą działalności „Solidarności”. Wielkim wydarzeniem była listopadowa debata w 1988 r. Lecha Wałęsy z Alfredem Miodowiczem, po której nasi dziadkowie mówili, „że już bliski jest koniec komuny”. Powtarza się do dziś słowa wypowiedziane przez Lecha Wałęsę, że „świat odjeżdża samochodami a my próbujemy dogonić go rowerami”. Przełom nastąpił wiosną 1989 r. Komuniści zgodzili się na częściowo wolne wybory. I mimo propagandy w telewizji, radiu, prasie ludzie i tak wymieniali się kupowanymi w Prudniku egzemplarzami „Gazety Wyborczej”, szukając prawdziwych informacji o wyborach i o tym, że po nich Polska będzie innym krajem – demokratycznym, bez komunistycznego reżimu. Wielu mieszkańców wsi uczestniczyło w spotkaniach przedwyborczych z kandydatami „Solidarności” we Wrocławiu, w Opolu, Nysie. Dzielili się wrażeniami z nich podczas spotkań sąsiedzkich i przejazdów autobusowych i kolejowych do pracy, do szkół, na zakupy. Od czasów referendum z 1946 r. ludzie nie pamiętali tak „oplakatowanych” Szybowic. Ulotki i afisze z kandydatami „Solidarności” pojawiły się na wszystkich płotach, bramach stodół, drzwiach domów stojących wzdłuż wiejskiej drogi. Nawet na każdym drzewie i słupie elektrycznym działacze „Solidarności” z ziemi prudnickiej i z Szybowic (Józef Boski, Włodzimierz Pucek, Ryszard Kasza, Jerzy Poterałowicz, Tadeusz Szewczuk, Jan Zbaraszczuk) zawieszali je i wszystkich informowali, na kogo należy głosować 4 czerwca, by nastąpiły zmiany w Polsce. Te biało-czarne odbijane na powielaczach plakaty, często przepisywane ręcznie są dziś wspominane ze wzruszeniem i rozrzewnieniem. Wszyscy pytani o nie je zapamiętali. I jeszcze maszerującego uśmiechniętego kowboja z gwiazdą szeryfa i napisem „Solidarność”.

Dzień 4 czerwca 1989 r. był niezwykły w naszej wsi. Przed poranną mszą, po jej zakończeniu, przed sumą i po niej oraz po nabożeństwie popołudniowym ludzie przybywali do lokalu wyborczego, by oddać głosy na swoich kandydatów. Sąsiedzi wzajemnie sobie pomagali przywożąc nielicznymi we wsi samochodami osoby samotne, starsze, chore, by mogły zagłosować. Byli i tacy, którzy przywozili krewnych na „komarkach i mopikach”. Przez cały okres komunizmu frekwencja wyborcza we wsi była najniższa ze wszystkich okolicznych wsi i teraz ludzie dali upust swym nadziejom. A że wybory nie będą sfałszowane, nie obawiano się, gdyż przy komisjach zasiadali mężowie zaufania. I nastąpiła wielka radość, gdy wieczorem ludzie przychodzili pod budynek szkoły pytać o wyniki i gdy się dowiadywali, że zwyciężyła „Solidarność”. Najwięcej głosów do Sejmu otrzymał popierany przez „Solidarność” Bronisław Wilk a do Senatu również popierani przez „Solidarność” Edmund Omańczyk i Józef Góralczyk. Nigdy wcześniej taka sytuacja nie miała miejsca. Wszyscy się cieszyli, komentowali sukces, całowali, płakali. To był niezwykły wieczór i niezwykła noc w Szybowicach. Wielu miało nadzieję, że Polska stanie się członkiem EWG, że reformy zapoczątkowane przez „Solidarność” poprawią sytuację Polaków. Po latach, dzięki „Solidarności” marzenia się spełniły.

Kolejne dni po wyborach były pełne nadziei. Zwyciężyła „Solidarność”. Na uzupełniające wybory dwa tygodnie później 18 czerwca 1989 r. mało kto poszedł. Frekwencja nie osiągnęła dwucyfrowego wyniku. Z niepokojem obserwowano upór komunistów z oddaniem władzy. Z radością i nadzieją przyjęto wybór na premiera Tadeusza Mazowieckiego, ze smutkiem Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. Starsze osoby całe dnie poświęcały oglądaniu w telewizji obrad Sejmu i Senatu i dokonujących się na ich oczach zmian. Do szkolnych klas wróciły krzyże. Powoli świat otwierał się i dla mieszkańców wsi. Nowych, ciekawych rzeczy dowiadywali się korzystając z dostępu do programów satelitarnych. Po Bożym Narodzeniu 1989 r., jak powiedział nasz pan woźny Stanisław Świątoniowski, upadł w Szybowicach komunizm naprawdę. Wówczas to Sejm przywrócił naszemu godłu koronę, którą on domalował na godle szkolnym. Dzięki odwadze naszych dziadków, rodziców żyjemy w wolnej, lepszej Polsce.  Nie byłoby tego, gdyby nie „Solidarność” i odwaga Polaków w 1989 r.   

 

Kamila Jakubek Pępowo gmina Żukowo
(Natalia Druzd, Anita Mądra, Hanna Potraca)

W roku 1989 Żukowo otrzymało prawa miejskie.

A wszystko to zaczęło się tak: panowie Jerzy Żurawich, Antoni Grzędnicki oraz Zbigniew Jarecki w 1985 roku pojechali do Warszawy odebrać wyróżnienie za tytuł Krajowego Wicemistrza Gospodarności. Korzystając z okazji obecności najwyższych rangą urzędników kraju, podjęli rozmowy na temat możliwości nadania praw miejskich dla Żukowa.

Po powrocie wszyscy wzięli się do roboty. Jedni zajęli się gromadzeniem całej potrzebnej dokumentacji wymaganej przy składaniu wniosku o przyznanie praw miejskich, inni zaś promocją naszego regionu. Jednak wszystkim mieszkańcom Żukowa nie po myśli były takie decyzje. Postanowiono więc, iż powstanie Żukowo miasto i Żukowo sołectwo.

Na szczęście wszystko się udało. Dnia 1 stycznia 1989 roku, na podstawie uchwały Rady Państwa z 17 listopada z 1988 roku Żukowo uzyskało prawa miejskie. Uroczystość wręczenia tych praw miała miejsce 17 lutego 1989 roku. Dzisiaj obchodzimy 20 lecie nadania praw miejskich.

Kolejnym wydarzeniem był dzień 9 lipca 1989 roku. W tym dniu miało miejsce odsłonięcie pamiątkowej tablicy poświęconej rodzinie Ptach. Familia ta słynęła z wykonywania najróżniejszych wzorów haftu kaszubskiego, a Kaszubi to przecież My!

W nocy z 25 na 26 sierpnia 1989 roku nieznani złoczyńcy włamali się do skarbca kościoła poklasztornego pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Żukowie. Skradzione zostały tam najcenniejsze szaty liturgiczne oraz kamienie szlachetne. Była to wielka strata dla utworzonego Muzeum Parafialnego, który dziś jest również chlubą Żukowa i okolic.

Kinga Szczepura

Sępopol to niewielkie miasteczko położone w północnej części woj. warmińsko-mazurskiego. Miasto, które w 1973 roku odzyskało utracone po wojnie prawa miejskie. Obecnie liczy nieco ponad 2000 mieszkańców i jest siedzibą władz gminy.

Rok 1989 był w historii rokiem, który w lokalnych dziejach miasta i gminy nie zapisał się niczym niezwykłym. Rok ten był kresem działalności PZPR, a także odbyła się wtedy ostania konfederacja miejsko-gminna, posiedzenie plenum oraz posiedzenie egzekutywy. Relacje świadków tamtych lat mówią o przeżywaniu wielkich wydarzeń, które działy się w Warszawie i innych, ważnych miejscach Polski i świata.

Mieszkańcy miasta i gminy w 1989 roku to głównie ludzie związani z pracą w rolnictwie-istniejące wówczas PPGR w Sępopolu, Roszarnia Lnu i Konopi i inne, to były główne miejsca pracy.

Rok 1989 oprócz nadziei na wolność, niezależność, samorządność, przyniósł ze sobą obawy o jutro, o pracę, o to, co się z nimi stanie, gdy wolna Polska usunie w cień relikty PRL-u, takie jak PGR-y czy nierentowne zakłady produkcyjne jak roszarnia.

Dziś wspomnienie przemian 1989 roku budzi mieszane uczucia wśród mieszkańców tej niewielkiej miejscowości. Wielu z nich nie potrafiło odnaleźć się w nowej rzeczywistości i tym samym tęskni za dawnym ustrojem, który nie wymagał od nich kreatywności i samostanowienia o swoim losie. Bezrobocie, beznadzieja, pijaństwo to duży problem, z którym lokalna społeczność musi się mierzyć.

Jednak z roku na rok, nawet tu w tej wydawałoby się enklawie beznadziei,  pojawiają się wspaniali mieszkańcy patrzący z optymizmem w przyszłość i z dumą przypominający sobie (czy też poznający) wydarzenia 1989 roku. To oni są przykładem i dowodem na to, iż zwycięstwo 1989 roku było jak zmartwychwstanie dla polskiego społeczeństwa, zmartwychwstanie, które postępuje powoli, ale ustawicznie.