Budowlana tradycja i nowoczesne wsparcie – rozmowa z Patrykiem Pstrągiem, właścicielem BIES-BUD z Czarnej Górnej

„Najgorzej jest, gdy na budowie zabraknie materiału – wtedy wszystko staje”. Z takiego doświadczenia narodził się pomysł na firmę BIES-BUD w Czarnej Górnej. Jej właściciel, Patryk Pstrąg, od zawsze związany z budowlanką, postanowił połączyć usługi z handlem. Udało się to dzięki pożyczce z Fundacji Wspomagania Wsi, która dała mu środki na busa, sprzęt i zatowarowanie sklepu. Dziś opowiada, jak wygląda prowadzenie takiego biznesu na wsi i dlaczego finansowanie z FWW było kluczowe na starcie.

Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Panie Patryku, co skłoniło pana do założenia własnej firmy?

Patryk Pstrąg: – Budowlanka była u nas w rodzinie od zawsze – dziadek, ojciec i teraz ja. Wykonujemy prace praktycznie od fundamentów aż po dach i wykończeniówkę. Ale z czasem pojawił się pomysł, żeby obok usług uruchomić też handel materiałami. W okolicy brakowało takiego miejsca. Najbliższe sklepy z większym wyborem były w Ustrzykach Dolnych, czyli 17–18 kilometrów stąd. A każdy, kto budował albo remontował, wie, jak irytujące jest, gdy trzeba przerwać pracę i jechać po brakujący materiał. Dlatego otworzyłem sklep. Zależało mi, żeby działał od 6:30, bo wiem, jak ważne jest mieć dostęp do towaru wcześnie rano, kiedy ludzie zaczynają pracę.

Czyli sklep jest dodatkiem do działalności budowlanej?

 Tak, chociaż w praktyce oba elementy świetnie się uzupełniają. Gdy klient przychodzi po materiał, od razu pyta, kto mu go położy – i wtedy odsyłamy do siebie. Mamy stałe zlecenia, teraz praktycznie do wakacji przyszłego roku jesteśmy zajęci. Obok sklepu wydzierżawiłem plac, na którym ustawimy duże namioty. Będą tam materiały o większych gabarytach – cement, płyty, drewno. Dzięki temu klienci mają wszystko na miejscu i nie muszą tracić czasu ani paliwa na jazdę do miasta.

Jak wygląda konkurowanie z dużymi marketami budowlanymi?

Na razie jesteśmy bardziej detaliczni – sprzedajemy po kilka sztuk, dowozimy na miejsce. Atutem są niewielkie odległości. W małej miejscowości biznes prowadzi się inaczej – wszyscy się znają, więc jeśli ktoś potrzebuje czegoś „po godzinach”, to nieraz daję mu towar, a rozliczamy się następnego dnia. To jest ta różnica – elastyczność i lokalność.

Przejdźmy do finansowania. Skąd pomysł, żeby skorzystać z pożyczki FWW?

Dowiedziałem się od kolegi, który wcześniej korzystał. Zresztą wziął już drugą pożyczkę i był bardzo zadowolony – mówił, że warunki są dobre i że wszystko działa bez problemu. To mnie przekonało.

Jaką kwotę pan uzyskał i na co została przeznaczona?

40 tysięcy złotych. Rozdzieliłem to na kilka celów: zakup busa, sprzętu budowlanego i towaru do sklepu. To było moje pierwsze wsparcie z Fundacji i od razu poczułem różnicę. W tej branży sprzęt i towar szybko „pożerają” środki, więc takie finansowanie na start jest bardzo ważne. Dzięki pożyczce mogłem od razu wyposażyć sklep i sprawnie rozpocząć działalność.

Jak ocenia pan warunki pożyczki?

Pożyczka jest atrakcyjna – elastyczne raty, rozsądny okres spłaty. Mogę normalnie regulować zobowiązania, nie obciążając firmy ponad miarę. Sama procedura była prosta, wszystko odbyło się sprawnie. Jedynie żyranci musieli załatwić swoje formalności, ale to standard przy takich umowach. Podoba mi się też to, że Fundacja patrzy na spłacalność. Jeśli ktoś terminowo spłaca pierwszą pożyczkę, może ubiegać się o kolejną, często wyższą. Mój kolega jest tego przykładem – korzystał już trzy razy. To buduje poczucie bezpieczeństwa, bo wiadomo, że jeśli biznes się rozwija, można liczyć na dalsze wsparcie.

Jak dziś działa firma?

Na razie sam czuwam nad sklepem i budowami, ale planuję zatrudnić osobę do obsługi. Myślę o stażyście na początek. Dzięki temu będę mógł w większym stopniu skupić się na budowlance. Firma rozwija się stabilnie – są zarówno większe budowy, jak i mniejsze zlecenia. Turystyka też nam pomaga – latem przyjeżdżają właściciele działek i domków, którzy potrzebują materiałów do remontów.

Jakie ma pan plany na najbliższe lata?

– Chciałbym, żeby sklep stał się ważnym punktem w naszej okolicy. Planuję rozszerzać asortyment, wprowadzać sezonowe produkty – np. znicze na Wszystkich Świętych, a w grudniu choinki czy lampki świąteczne. Chcę, żeby mieszkańcy mogli znaleźć tu wszystko, co potrzebne na co dzień.

Skąd nazwa „BIES-BUD”?

 To trochę gra słów. „Bies” – wiadomo, Bieszczady, trochę też od diabła. „Bud” – budownictwo. Logo mamy z dzikiem i narzędziami. Są koszulki firmowe, oznakowane samochody – staramy się wyglądać profesjonalnie i być rozpoznawalni.

Co powiedziałby pan innym młodym przedsiębiorcom, którzy zastanawiają się nad pożyczką z FWW?

 Żeby się nie bali. Jeśli ktoś ma pomysł i energię, to taka pożyczka może być realnym wsparciem. Nie ma tu nadmiernej biurokracji, a warunki są uczciwe. To nie są „łatwe pieniądze”, bo oczywiście trzeba spłacać, ale jeśli ktoś ma plan i pracę, to naprawdę warto. Dzięki tej pomocy mogłem szybciej stanąć na nogi i rozwijać firmę tak, jak sobie wymarzyłem.

***

Zobacz również:

Mikropożyczki Fundacji Wspomagania Wsi