„Rewolucyjne podejście tej ustawy polega jednak na czymś innym – na bezprecedensowo partnerskim podejściu do kwestii bezpieczeństwa, za które odpowiedzialni stajemy się….my wszyscy – nie tylko państwo, ale także obywatele, organizacje pozarządowe, firmy prywatne i samorządy wszystkich szczebli.” – pisał Przemek Chrzanowski po rozmowie z Robertem Klonowskim, zastępcą dyrektora Departamentu Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego, druhem OSP Kwilcz.
Pięknie to wygląda na papierze, ale czy, jak zwykle w naszym kraju, papier swoje, a życie swoje?
Spotkanie z sołtysami i przedstawicielami urzędów gmin zorganizowane przez Starostę Powiatu w Piasecznie pod zawiłym tytułem „Bezpieczeństwo mieszkańców w kontekście realizacji zadań z obszaru ochrony ludności i obrony cywilnej” to pionierski krok w stronę możliwości wcielenia w życie zapisów ustawy. Tu brawa pod adresem Starosty Piaseczyńskiego, pani Ewy Lubianiec i dyrektorki Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego, pani Agnieszki Pindelskiej.
Na wstępie przedstawiono, jak dotychczas wygląda sporo przeterminowany system ochrony ludności. Plany na papierze, sporządzone w gminach przez urzędników w ramach cząstki etatu pośród masy innych obowiązków, zakurzone magazyny z nieokreślonym zbutwiałym sprzętem, niekonserwowane albo wyłączone dla oszczędności syreny alarmowe i tak dalej.
Tymczasem zarówno wybuch wojny w Ukrainie, napływ uciekinierów, a także coraz częstsze kataklizmy – wichury, powodzie, czy inne zagrożenia – pożary wysypisk, toksyczne odpady, zmobilizowały władze i zaniepokoiły obywateli na tyle, żeby porządnie odświeżyć temat bezpieczeństwa. „Ważny jest nie tylko plan, ale możliwość jego zrealizowania” podsumowała Agnieszka Pindelska.
Czego w istocie dotyczy zarządzanie kryzysowe? Otóż w normalnej sytuacji dzień po dniu w naszych kranach płynie woda, w gniazdkach prąd, drogi są przejezdne, karetka czy straż pożarna dojedzie na czas, a w sklepie nieopodal od ręki kupimy wszystko co potrzeba.
Nagle jednak może zdarzyć się, że duże grupy ludzi pozbawione zostają tego, co zapewnia im bezpieczne funkcjonowanie. Mogą to być banalne bakterie coli w wodociągu, powódź lub inna klęska żywiołowa, a nawet wojna.
Na takie sytuacje, kiedy trzeba uruchomić nadzwyczajne środki, musimy być przygotowani. To trudne zadanie, które pochłania czas i środki, a na co dzień nie widać jego efektów. W trudnej godzinie zwróci się jednak z nawiązką. To tak, jakby narzekać na konieczność wymiany czy konserwacji gaśnic – przez wiele lat możemy płacić za nic, ale w chwili pożaru niesprawne urządzenie może nas kosztować życie.
Większość zadań spoczywa na różnych szczeblach administracji publicznej, ale – o czym mówiła p. Pindelska – bez dobrze poinformowanych obywateli trudno jest zarządzać w sytuacji kryzysowej.
Jako że projekt ustawy przewiduje edukację mieszkańców, w piaseczyńskim Centrum Zarządzania Kryzysowego postanowiono nawiązać współpracę z sołtysami, którzy jako przedstawiciele samorządu są najbliżej mieszkańców.
Zapowiedziano przygotowanie ulotek, filmików instruktażowych i spotkań szkoleniowych, mających na celu informowanie mieszkańców, jak powinni przygotowywać się na sytuacje kryzysowe i co robić, gdy takie nastąpią (np. o trybie ewakuacji, zapasach i rzeczach, które warto mieć zawczasu przygotowane jak zapasowe źródła zasilania, latarki, zapasy żywności, leków i jedzenia dla zwierząt, sposobach zabezpieczania okien).
W dotarciu z wiedzą do mieszkańców mogą pomóc sołtysi. Ostrzegano przed dezinformacją – tak by w chwilach paniki ani nie nakręcać emocji, ani nie lekceważyć oficjalnych komunikatów, i raczej nie sugerować się reklamą kosztownych plecaków przetrwania, tylko zaufać specjalistom, którzy przygotowują oficjalne poradniki.
Zachęcano do najprostszych kroków – jeśli w czasie testów syren alarmowych nie słyszycie ich w jakimś miejscu, dajcie o tym znać władzom. Może w ramach funduszu sołeckiego kupcie radiotelefon albo dodatkowy generator prądu. I bezcenna rada – zapiszcie sobie numer telefonu do Centrum Zarządzania Kryzysowego (i pewnie wiele innych potrzebnych numerów), aby w razie czego nie szukać w internecie.
Sołtysom – a właściwie w większości sołtyskom – zgromadzonym na sali nieobce są liczne sytuacje, w których zagrożone jest mienie, zdrowie, a nawet życie mieszkańców.
A to kilkudniowe wyłączenia prądu, z brakiem zasięgu telefonów, z koniecznością zapewnienia generatorów prądu mieszkańcom podłączonym do aparatury natleniającej, ze zwierzętami pozbawionymi wody; a to podtopienia i zalania, czy wichury zrywające dachy.
Słusznie narzekają na opieszałość służb, brak informacji od operatorów energetycznych, samowole budowlane, a także lekceważenie zasad bezpieczeństwa przez właścicieli prywatnych działek (np. wykaszanie jako ochrona przed pożarem, wycinka drzew zagrażających przewodom elektrycznym, składowanie niebezpiecznych odpadów).
Większość ich skarg leży poza kompetencją zarządzania kryzysowego, ale pokazuje, jak ważna jest sołecka troska i obywatelska czujność, no i przede wszystkim dialog z władzami, które nie powinny upychać problemów po szafach. Na niektóre problemy odpowiedzią są finanse, na inne dobra wola, albo uporządkowanie przepisów.
Jednakże ostatecznie w chwilach próby najważniejsza jest solidarność i wzajemna życzliwość – te słowa podsumowujące spotkanie zapadają w pamięć bardziej, niż rządowe plany budowy schronów. I znowu widać, jak wiele zależy od sołtysów!
Autorka: Marta Szymczyk, Fundacja Wspomagania Wsi.